Madera- wyspa słońca, tęczy i kwiatów



Połowa stycznia. Na lotnisku w Warszawie żegna nas pochmurne niebo i mroźny wiatr.  A za kilka godzin podziwiamy piękne, zachodzące słońce nad Maderą. W powietrzu czuć wiosnę. Wyspa urzeka nas od pierwszych chwil. A z każdym kolejnym dniem coraz bardziej…


Nasz hotel położony jest na północnym wybrzeżu w urokliwej miejscowości Ponta Delgada. Dookoła piętrzą się majestatyczne skały i szczyty gór, praktycznie wyłaniają się z morza i pną pionowo w górę. Mile zaskakuje nas sieć dróg na północy, nie jest tak źle jak opisywały przewodniki. Owszem można się przejechać wąskimi i krętymi drogami opasającymi skały ale często mają one alternatywę obok- wygodniejszą i szybszą, z tunelem. Tuneli wyrytych w skałach na Maderze jest sporo, podobno ponad 100.



Pogoda jest dynamiczna, zmienia się w zależności od pory dnia i regionu wysypy. Trudno ją przewidzieć, nawet śledząc prognozy, przynajmniej nam :-) Być może miejscowi mają swoje sposoby. Rano chmury, zaraz potem deszcz, za chwilę tęcza a po południu piękne słońce. 





Statystycznie dużo więcej słońca zaznaliśmy w południowej części wyspy, co raczej nie dziwi :-) Plusem północy są cudowne krajobrazy i duże fale, które hipnotyzują swoim szumem i paletą barw – lazur, turkus, szafir… 


Nie tylko pogoda się zmienia. Jednego dnia pokonujemy malowniczą trasę starą drogą z Ponta Delgada do Boaventury. Następnego jest już to niemożliwe. Nocą spadł deszcz, a wraz z nim osunęła się skała i trochę ziemi, wprost na drogę… Podobna przygoda spotyka nas w drodze na płaskowyż Paul da Serra. Najkrótsza droga właśnie została zamknięta, potrzebujemy objechać wyspę i „zaatakować” płaskowyż od południa. Wszystko co stałe na Maderze, to zmiana :-)

Woda w oceanie podobno jest dość ciepła, koło 17 stopni. Być na Maderze i choć na chwilę nie zanurzyć się w oceanie? Byłoby szkoda…Pakujemy stroje kąpielowe i jedziemy do osławionego Porto Moniz. 





Są tu naturalne baseny, które utworzyły się na skale wulkanicznej. Prezentują się pięknie. Jest jednak bardzo wietrznie i tym samym zimno. Nikt z nas nie odważył się na zanurzenie  w wodzie :-). Skończyło się na spacerze, podziwianiu wytworów przyrody i zrobieniu kilku zdjęć - wyszły z nich praktycznie pocztówki. W drodze powrotnej odwiedzamy malowniczą dolinę w okolicy Seixal, podziwiamy gęste lasy laurowe i pierwszy raz widzimy lewadę . Lewady to słynne maderskie kanały nawadniające, jest ich tu sporo. Wzdłuż lewad są ścieżki spacerowe, stanowiące dużą atrakcję dla turystów.


Kolejny dzień zapowiada się pięknie, od rana świeci słońce. Tym razem kierujemy się na wschód wyspy. Dojeżdżamy do Santany. Tutejsze trójkątne domki są wizytówką wyspy. 




Warto tu zajrzeć, choćby na chwilę. Zwłaszcza wielbiciele kwiatów będą mieć z tej wizyty dużo radości. Zresztą cała wyspa zachwyca kwiatami. Nawet zimą. Przy drogach dojrzeć można białe woskowe kwiaty z żółtym pręcikiem- belikrasy. W wielu miejscach rośnie hortensja czy dostojna strelicja królewska, będąca symbolem wyspy. Mnie zachwycił aloes sokotrzanski i jego czerwone, błyszczące się w słońcu kwiaty. Cudnie prezentują się na zdjęciach ;-).


Naszym celem jest półwysep św. Wawrzyńca. Pozbawiony zabudowań, górzysty, dziewiczy i piękny. Wzdłuż półwyspu wytyczona jest niezwykle malownicza ścieżka. W miejscach z ekspozycją droga jest zabezpieczona. Dla osób z lękiem przestrzeni jak ja – bezcenne :-). Momentami wieje straszliwie, jeszcze mocniej niż w Porto Moniz. Na jednym z punktów widokowych robię zdjęcia, wiatr nieomal wyrywa mi telefon z rąk… 




Jak na wielbicieli gór przystało nie mogliśmy odmówić sobie tej atrakcji. Pico Ruivo- najwyższy szczyt Madery (1862 m n.p.m.) i Pico Arieiro (1818 m n.p.m.) są łatwo dostępne. Na Pico Ruivo prowadzi łatwy i wygodny szlak, od północy, rozpoczynający się powyżej Santany. Pod naszymi stopami dywan z chmur, w oddali widać linię brzegową, po drugiej stronie szczyty gór, świeci ostre słońce. 


Na Pico Arieiro można wjechać autem, od południowej strony wyspy. Bardziej wprawni piechurzy mogą przejść z jednego szczytu na drugi ciekawym szlakiem. Przydadzą się tu latarki, momentami ścieżka biegnie ciasnymi tunelami wydrążonymi w skale.


Duże wrażenie zrobiła na nas położona powyżej stolicy wyspy-Funchal -miejscowość Monte. Niegdyś uzdrowisko, dziś atrakcja dla turystów. To stąd można zjechać do Funchal tradycyjnymi , wiklinowymi saniami…. po asfalcie. Sama przecierałam oczy z niedowierzania ... Tutaj znajdują się też piękne ogrody…. Ech gdybyśmy mieli choć trochę więcej czasu. Mogłabym chodzić godzinami w tutejszych alejkach i podziwiać kwiaty…



Do listy zwiedzanych atrakcji warto też dopisać stolicę wyspy Funchal,  słynną dolinę Rabacal z lewadami i urokliwym wodospadem, miniaturę figury Chrystusa z Rio w Cristo Rei czy przeszklony taras widokowy na Cabo Girao- najwyższym klifie Madery (ciekawe wyzwanie dla osób z lękiem wysokości.


Jedno jest pewne- na Maderze każdy znajdzie coś dla siebie. Ja już nie mogę się doczekać kiedy znów tam pojadę. I Wam polecam gorąco odwiedzenie tej portugalskiej wysp

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pałac w Guzowie

Tarasówka - Małe Ciche

Płazówka - Witów